Drogi moje – to nie drogi wasze – Julita Weremczuk
Wychowałam się w religijnej rodzinie, chodziłam do kościoła, modliłam się i starałam, żyłam tak pod dyktando rodziców. Ale często nudziło mnie to. Kiedyś, gdy złamałam nogę, zaczęłam rozmyślać o cierpieniu Jezusa, i że to dla mnie.
Była już we mnie wtedy tęsknota za żywą relacją z Bogiem. I zapragnęłam żyć dla Niego, zadeklarowałam to. Bóg zaskakuje mnie zawsze tym, jak odpowiada na moje modlitwy – po swojemu, lepiej i na ogół… niezgodnie z moim planem.
Tak było z moim mężem, wspólnotą, dziećmi, domem… Wciąż mam pasję do dzielenia się ewangelią i uczę się bliskich relacji, dawania świadectwa.